"Za granicą łatwiej traci się starych przyjaciół niż zyskuje nowych". Jak wielu z Was czytających właśnie z przekonaniem pokiwało głową??
Co ja myślę o tym?
Z zasady, nie boje się poznawać ludzi i zawierać nowych przyjaźni. Z zasady też, nikogo nie poddaje ocenie na podstawie kraju pochodzenia, statusu społecznego, wykonywanego zawodu czy wyglądu fizycznego. W rezultacie nie wyciągam pochopnych wniosków. Kimkolwiek Ci nowo poznani ludzie są, z góry dostają kredyt zaufania. Tak na dobry początek znajomości! :) Być może, to właśnie jest mój skromny wkład do szerszej dyskusji w zakresie krzewienia w świecie mody na tolerancje i brak ogólnych podziałów.
Co ja myślę o tym?
Z zasady, nie boje się poznawać ludzi i zawierać nowych przyjaźni. Z zasady też, nikogo nie poddaje ocenie na podstawie kraju pochodzenia, statusu społecznego, wykonywanego zawodu czy wyglądu fizycznego. W rezultacie nie wyciągam pochopnych wniosków. Kimkolwiek Ci nowo poznani ludzie są, z góry dostają kredyt zaufania. Tak na dobry początek znajomości! :) Być może, to właśnie jest mój skromny wkład do szerszej dyskusji w zakresie krzewienia w świecie mody na tolerancje i brak ogólnych podziałów.
Bycie emigrantem i życie poza granicami swojego ojczystego kraju, jakkolwiek daje wiele okazji do zawierania przyjaźni z dziesiątkami ludzi z "egzotycznych" krajów i kultur, pozwala także na spojrzenie na własny naród z zupełnie innej, nieznanej dotąd perspektywy. My dotąd narzekający na siebie nawzajem Polacy, za granicą mimo wszystko szukamy wśród siebie sprzymierzeńców. W krajach gdzie wszystko jest nam obce, szukamy wspólnego mianownika. Zaczynamy dostrzegać, że w obcej kulturze tak wcześniej nęcącej nie zawsze znajdujemy to, z czym chcielibyśmy się utożsamić, jednocześnie tęsknimy za tym, co zostawiliśmy wyjeżdżać. Popularne powiedzenie: nie docenisz niczego, dopóki nie zniknie Ci to z oczu jest w tym przypadku jak najbardziej trafne.
Kiedy 6 lat temu po raz pierwszy wyjechałam z kraju, poczułam, że mam w końcu to szczęście móc obracać się w innym towarzystwie, poznawać nowych ludzi, poszerzać horyzonty i szczerze mowiąc naiwnie sądziłam, że wiele z moich przyjaźni zawartych za granicą będzie dla moich nowych znajomych znaczyło przynajmniej tyle co dla mnie, Okazuje się jednak, że ludzie za granicą (nie zawsze, choć bardzo często) mają do przyjaźni bardzo luźny stosunek. Podczas gdy, dla większości Polaków sympatyczny uśmiech i życzliwe pogawędki ze strony obcokrajowców to zapowiedź nowej przyjaźni, dla nich to zazwyczaj zwykła kurtuazja :)
Dlaczego pomimo tego, my emigranci nadal tak często staramy się zaprzyjaźniać...(?)
Myślę sobię, że Ci, którzy rozpoczynają nowe życie za granicą, zazwyczaj poszukują w nowym środowisku podobieństw do środowiska, w którym kiedyś czuli sie komfortowo. Szukamy czegoś, co albo przypomni nam o dawnym życiu lub da poczucie przynależnoci do nowego. Dla przykladu, Ci, którzy tak bardzo byli w kraju związani z rodziną i przyjaciółmi, starają otoczyć się możliwie największym wianuszkiem nowych znajomych, przez co w pewien sposób mogą poczuć się jak w domu. Pamiętając z jaką łatwością zawieraliśmy znajomości w Polsce, większość stara się przełożyć to na zagraniczne realia.
Z podziekowaniami dla mojej super utalentowanej szwagierki, Beaty Wiktorowskiej. Dzieki jej uprzejmosci, jej dwie prace zostaly umieszczone na tym blogu. Jeszcze raz dziekuje i pozdrawiam!
Nie jestem do konca pewna, czy to za sprawa wieku czy tego, ze wylal sie na mnie kubel zimnej wody, przyznalam sie przed soba do tego, ze w przeciagu ostatnich kilku lat duzo bardziej komfortowo czuje sie w towarzystwie Polakow. To wsrod nich znalazlam osoby, ktore dzis moge nazwac swoimi prawdziwymi przyjaciolmi, To im ufam najbardziej w kwestiach waznych i wsrod nich znajduje najwieksze zrozumienie. Co prawda przyjaciol mam zaledwie kilku, ale sa to ludzie sprawadzeni w bojach, na ktorych zawsze moge liczyc. Oto kilka cech, ktore niezmienne cenie sobie w moich polskich przyjaciolach:
Kiedy 6 lat temu po raz pierwszy wyjechałam z kraju, poczułam, że mam w końcu to szczęście móc obracać się w innym towarzystwie, poznawać nowych ludzi, poszerzać horyzonty i szczerze mowiąc naiwnie sądziłam, że wiele z moich przyjaźni zawartych za granicą będzie dla moich nowych znajomych znaczyło przynajmniej tyle co dla mnie, Okazuje się jednak, że ludzie za granicą (nie zawsze, choć bardzo często) mają do przyjaźni bardzo luźny stosunek. Podczas gdy, dla większości Polaków sympatyczny uśmiech i życzliwe pogawędki ze strony obcokrajowców to zapowiedź nowej przyjaźni, dla nich to zazwyczaj zwykła kurtuazja :)
Dlaczego pomimo tego, my emigranci nadal tak często staramy się zaprzyjaźniać...(?)
Myślę sobię, że Ci, którzy rozpoczynają nowe życie za granicą, zazwyczaj poszukują w nowym środowisku podobieństw do środowiska, w którym kiedyś czuli sie komfortowo. Szukamy czegoś, co albo przypomni nam o dawnym życiu lub da poczucie przynależnoci do nowego. Dla przykladu, Ci, którzy tak bardzo byli w kraju związani z rodziną i przyjaciółmi, starają otoczyć się możliwie największym wianuszkiem nowych znajomych, przez co w pewien sposób mogą poczuć się jak w domu. Pamiętając z jaką łatwością zawieraliśmy znajomości w Polsce, większość stara się przełożyć to na zagraniczne realia.
Z podziekowaniami dla mojej super utalentowanej szwagierki, Beaty Wiktorowskiej. Dzieki jej uprzejmosci, jej dwie prace zostaly umieszczone na tym blogu. Jeszcze raz dziekuje i pozdrawiam!
Nie jestem do konca pewna, czy to za sprawa wieku czy tego, ze wylal sie na mnie kubel zimnej wody, przyznalam sie przed soba do tego, ze w przeciagu ostatnich kilku lat duzo bardziej komfortowo czuje sie w towarzystwie Polakow. To wsrod nich znalazlam osoby, ktore dzis moge nazwac swoimi prawdziwymi przyjaciolmi, To im ufam najbardziej w kwestiach waznych i wsrod nich znajduje najwieksze zrozumienie. Co prawda przyjaciol mam zaledwie kilku, ale sa to ludzie sprawadzeni w bojach, na ktorych zawsze moge liczyc. Oto kilka cech, ktore niezmienne cenie sobie w moich polskich przyjaciolach:
- byc moze nie sa to ludzie, ktorym usmiech nie zchodzi z twarzy i buzia nie zamyka sie przez caly dzien, jednak nie na tym mi zalezy kiedy szukam w kims prawdziwych przyjaciol
- godni zaufania i zawsze mozna na nich polegac
- regularne spotkania zawsze przy stole pelnym jedzenia. Lubie to! :)
- bez owijania w bawelne. Z samego wyrazu twarzy mozna od razu wyczytac czy trafilo sie w czyjs gust czy nie :)
- wiele zyskuja przy blizszym poznaniu. Z pozoru surowi i zdystansowani, w srodku mili i ciepli ludzie.
- szczerzy (do bolu). Chyba na cale szczescie Polacy (na ogol) nie sa wiezniami savoir vivre i daja do zrozumienia, ze "czarne jest czarne, a biale jest biale" prosze Panstwa! :)
- ludzie z natury nieco mniej wylewni w porownaniu do obcokrajowcow. Moga stwarzac pozory ludzi zamknietych w sobie i niechetnych zawieraniu nowych znajomosci, jednak sama nie wiem co jest gorsze: bycie zdystansowanym czy nadmierna wylewnosc w postaci opowiadania historii swojego zycia ludziom, ktorych 10 minut wczesniej poznalo sie na przystanku autobusowym... :) (doswiadczone na wlasnej skorze)
No comments:
Post a Comment