Thursday 31 October 2013

Kierunek: zielone płuca Polski!

Czy to ważne, że wszyscy namawiają na wycieczki zagraniczne? - że Londyn, Paryż, Barcelona... Jasna sprawa, że wszystko fajne i warte zobaczenia, ale czy Polacy muszą wyjeżdżać za granicę, kiedy turyści z innych krajów tłumnie zjeżdżają do nas? Tylko w ostatnim roku wzrost popularności Polski wśród turystów zagranicznych przekroczył wyobrażenia niektórych pracowników urzędów statystycznych. Odwiedzaniem Polski w celach turystycznych są coraz częściej zainteresowani m.in. Rosjanie, głownie ze względu na świetne połączenia komunikacyjne (bezpośrednie loty z Moskwy, doskonale sprawdzające się koleje) oraz ogólna dostępność miejsc nadających się na tzw. wyjazdy rodzinne (dla przykładu turyści wybierający zimą Zakopane, często swą decyzje motywują chęcią spędzenia w Polsce świat Bożego Narodzenia i Sylwestra). Również nasi zamorscy sąsiedzi chętnie korzystają z polskich ofert wypoczynku chwaląc polską gościnność i ciekawą architekturę. Liczby mówią same za siebie. Dla przykładu, prawie milion Niemców, 85 tysięcy Szwedów i 80 tysięcy Holendrów rocznie wybiera Polskę. Hiszpanie porzucają swoje ukochane flamenco, Włosi pyszne fettuccine alfredo, Amerykanie imponujące drapacze chmur nowojorskiego city, wszystko po to, by spędzić część urlopu w Polsce. Ktoś ma jeszcze wątpliwości, że w Polsce są miejsca, którymi zachwyca się świat?

Moje Mazury. Miejsce prawdziwego wypoczynku, z dala od zgiełku miast, spalin samochodów, od tego całego cywilizacyjnego "dobrodziejstwa", którym karmią nas na co dzień: telefonów, laptopów, plastikowych opakowań. Tylko cisza i spokój w towarzystwie najświeższego, najpiękniej pachnącego powietrza na świecie! Pachnie tu lasem, poziomkami, wodą z najczystszych jezior w Polsce, nawet świeżo złowiona rybka (a najszczerzej w świecie ryb nie znoszę) pachnie cudownie świeżo i aromatycznie.

Dla kogo Mazury? Głownie dla amatorów bliskich spotkań z naturą; dziką i nieskażoną. Raj dla wędkarzy, wyzwanie dla prawdziwych odkrywców, idealne miejsce dla lubiących aktywny wypoczynek, ale i dla tych, którzy marzą o słodkim lenistwie na łonie natury. Wszędzie przyjemna cisza, żadnych autostrad, tłumów na chodnikach, jeden sklep w okolicy. Czas płynie tu leniwie. A na dodatek, wokoło piękne krajobrazy, takie jak na zdjęciach:



Powyższe zdjęcia są wykonane przez JackaFałatowicza i zostały umieszczone na tej stronie dzięki uprzejmości autora. Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam! Więcej fotografii autorstwa pana Jacka znajdziecie na jego oficjalnej stronie: www.jacekfalatowicz.pl 












powyżej: jezioro Dadaj
Powyższe zdjęcia są wykonane przez pana Mieczysława Wieliczko i zostały umieszczone na tej stronie dzięki uprzejmości autora. Więcej fotografii autorstwa pana Mieczysława znajdziecie na jego oficjalnej stronie: www.wieliczko.com.pl



Dlaczego wybrać akurat Mazury? Osobiście cenię tylko silne argumenty, a to kilka z nich:

- po pierwsze, to wypad na każdą kieszeń. Niezależnie od gustów, upodobań i zawartości portfela, mazurski region oferuje cały wachlarz możliwości: jeśli planujecie pobyt w ekskluzywnych warunkach, do wyboru macie luksusowe pensjonaty, hotele ze spa i golfem (np. Hotel Młyn Klekotki w Godkowie czy Gołębiewski w Mikołajkach), przepięknie odrestaurowane dworki szlacheckie na przyklad ten w Kaliszkach oferujący wypoczynek w nastrojowych wnętrzach. Niewybredni zaś mogą skorzystać z wynajmu pokojów, kampingów lub pól namiotowych. Czasem zwyczajny namiot i dobry ekwipunek biwakowy załatwią sprawę noclegu z wyżywieniem :) Z opowiadań wiem, że kiedyś tylko tak organizowało się wyjazdy...:)

- po drugie, kontakt ze wspaniałą, nieskażoną naturą, krystaliczną wodą jezior, rzadką florą i fauną. Sam Mazurski Park Krajobrazowy swym obszarem obejmuje ponad 500 km² jezior, lasów, rzek, kanałów, ścieżek przyrodniczych, tras rowerowych, rezerwatów i pomników przyrody. Obowiązkowo do zobaczenia:

* rezerwat przyrody na jeziorze Łuknajno - rezerwat ornitologiczny włączony w latach siedemdziesiątych do międzynarodowej sieci rezerwatów biosfery pod egidą UNESCO! Duże WOW w Europie! To chyba jedna z najprawdziwszych pereł Mazur - płyciutkie jezioro, bo głębokość nie przekracza nawet 3 metrów, bagniste, zarośnięte przy brzegu trzcinami jest najważniejszą w Europie ostoją ptactwa wodnego, m.in. łabędzia niemego, traszek, perkoz, czapli i dziesiątek innych ptaków wodno-błotnych i drapieżnych. Więcej o rezerwacie: http://mikolajki.wm.pl/8796,Mikolajki-rezerwat-na-jeziorze-Luknajno.html#axzz2jKkYWO00

* spływ Krutynia - jedna z najbardziej unikatowych tras kajakowych na naszym kontynencie! W Polsce nagrodzony wyróżnieniem za Najlepszy Produkt Turystyczny Warmii i Mazur. Prawie 100 km wodnej trasy, ciekawej i zróżnicowanej pod względem trudności. A na trasie wiele atrakcji, m.in. możliwość podglądania przyrody (rzadkich w Europie gatunków roślin, ptaków i zwierząt) oraz nocleg na bezludnej wyspie. Więcej o spływie: http://www.splywy.pl/krutynia/

*  Puszcza Borecka - mało się o tym mówi, ale to niezwykle cenny przyrodniczo zakątek Polski. Kompleks leśny, w którym oprócz bogactwa szaty roślinnej, która robi wrażenie, można spotkać np. orła bielika, żubry, myszołowy, wilki, jelenie, dziki, rysie, borsuki. Nikt mi nie powie, 
że jest wiele w Polsce miejsc, gdzie można jeszcze zobaczyć (i to na wlasne oczy) takie bogactwo fauny i flory. No chyba nie na taką skalę.

- Trudno się tu też zacząć nudzić. Powiem więcej, przy atrakcjach serwowanych od stycznia do grudnia jest to praktycznie niemożliwe! Ponad 2000 jezior, lasów i puszcz, malowniczych łąk - istny raj dla globtrotterów. Latem, koniecznie wypoczynek i rekreacja: wędkarstwo, kajaki, żagle, jazda konna, wycieczki rowerowe, spacery czy pikniki. 

- Natomiast zimą, po to by zaspokoić apetyty wszystkich turystów, zielone płuca Polski zamieniają się w krainę śniegu rodem z bajki Andersena, a warunki śniegowe, co ważne dla narciarzy, dorównują tym jakie można spotkać w tatrzańskich kurortach. Co można robić zimą na Mazurach - a więc można tu wtedy spróbować podlodnego nurkowania (widoczność sięga nawet 10 metrów), poszusować na nartach, pożeglować na lodzie (tzw. bojery), przyłączyć się do kuligów, zjazdów saneczkowych, ulepić bałwana :) Wszystkie zimowe atrakcje mają rozsądne ceny, w dodatku większość luksusowych hoteli poza sezonem letnim oferuje duże zniżki. Dlaczego by nie skorzystać? Więcej o nartach na Mazurach:  http://www.poland.travel/en/skiing-and-snowboarding/skiing-in-the-warmia-mazury-region

Na tym kończę cześć pierwszą. W ciągu najbliższych dni spodziewajcie się kolejnych - części drugiej i trzeciej. Ja uciekam, a Was zostawiam z przepięknymi zdjęciami mazurskich jezior - zdjęcia autorstwa pana Mieczysława Wieliczko, który jak o sobie mówi: "całe swoje fotografowanie poświęcił ziemi warmińsko-mazurskiej". A my możemy podziwiać efekty :)


powyżej: jezioro Sniadrwy 
Kisajno 

Wielkie Jeziora Mazurskie
Powyższe zdjęcia są wykonane przez pana Mieczysława Wieliczko i zostały umieszczone na tej stronie dzięki uprzejmości autora. Jeszcze raz dziekuje i pozdrawiam! Więcej fotografii autorstwa pana Mieczyslawa znajdziecie na jego oficjalnej stroniewww.wieliczko.com.pl

Thursday 24 October 2013

Herbata kwitnąca

Wydawało się, że wiem już wszystko na temat picia, parzenia i podawania herbaty w Polsce i nic w tym temacie nie jest w stanie mnie zaskoczyć. Co tu dużo mówić - nie miałam racji :)

W moim codziennym życiu, a także życiu moich znajomych nie brakuje pretekstów do zaparzenia sobie gorącej filiżanki herbaty. Doszło już do tego, że nawet najmniejsza okoliczność prowokuje do wspólnych spotkań przy herbatce :) Tym razem spotkanie miało się odbyć przy tajemniczej herbacie kwitnącej....

Nigdy wcześniej nie słyszałam ani też nie próbowałam kwitnącej herbaty, dodatkowo fakt, że jej popularność w Polsce rośnie w zastraszającym tempie skłoniły mnie do zgłębienia tematu :) Jak się okazało kwiat na dnie filiżanki to wynalazek chiński, rozpowszechniony w Polsce. Czyjeś zdolne ręce zawinęły świeżo zasuszone kwiaty w liście zielonej herbaty tworząc w ten sposób małą herbacianą kulkę (na zdjęciu).














W samej kulce nie ma nic nadzwyczajnego, za to proces parzenia to dopiero prawdziwy spektakl dla oka! Całe zawiniątko rozwija się na skutek zalania wrzątkiem powodując, że herbata pieknie "zakwita".


Jak zaparzać?
  • najlepiej umieścić kulkę herbaty w przezroczystym naczyniu. Wtedy łatwiej oglądać zakwitającą herbatę
  • zalać wrzątkiem i parzyć przez ok 3-5 minut w zależności od tego, jak mocną herbatę lubimy. A tak wygladała moja:






Ten wpis to głównie uczta dla oka i podniebienia, dlatego będę się streszczać z opisem:) Zgadzam się z fanami zielonej i białej herbaty kwitnącej: parzenie i picie to nie tylko spektakl dla oka, ale i prawdziwa eksplozja smaku. Jest świeża, wonna, delikatna w smaku, zdrowa i potrafi ukoić zmysły. Każda z kuleczek jest ręcznie zwinięta i osobno pakowana, dzięki czemu na długo zachowuje świeżość, a przechowywanie nie stanowi większego problemu.

Łatwo dostać herbatę w internecie zarówno w wyspecjalizowanych wysyłkowych sklepikach jak i na allegro. Rodzajów herbat kwitnących jest ogrom, a każda z nich posiada inne właściwości: od oczyszczających organizm, ułatwiających trawienie, poprawiających koloryt skóry lub krążenie krwi, po łagodzące objawy stresu. Mam jeszcze 2 próbki herbaty, którymi mogę się podzielić. Jeśli jest ktoś kto chciałby przekonać się jak smakuje kwitnąca herbata, może wysłać mi szybkiego e-maila. Postaram się natychmiast wysłać pocztą

Dla tych, którzy chcieli by poczytać o legendzie i sztuce parzenia kwitnącej herbaty, wklejam link: http://blog.krainaherbaty.pl/rodzaje-i-gatunki/kwiat-na-dnie-filizanki.html.

Saturday 19 October 2013

2 w 1, czyli wesoły wieżowiec PDH i konkurs :)

Miłośnicy wesołego chichotu ze wszystkich stron świata łączcie się :) 

W ramach propagowania dobrego humoru zachęcam do wzięcia udziału w solidarnej akcji Partii Dobrego Humoru, w skrócie PDH. Partia podaje codzienny zastrzyk endorfin i "odponurza" wiecznie marudzących. Chcesz włączyć się do zabawy? To proste. By zostać członkiem PDH należy postawić wesoły wieżowiec :) Wystarczy ściągnąć szablon z internetu, skleić i zrobić zdjęcie wieżowca wraz ze znanym budynkiem w Twoim mieście w Polsce lub zabrać go ze sobą na wakacje, a następnie wysłać zdjęcie e-mailem do szefa Partii Dobrego Humoru – Szczepana Sadurskiego na adres sadurski@onet.pl. Pierwszą papierową budowlę będącą symbolem partii postawił w Nowym Jorku sam prezes. Pomysł ten tak spodobał się innym, że wkrótce wesołe wieżowce zaczęły wyrastać z każdego miejsca na Ziemi. Już teraz jest ich ponad 170; stanęły m.in w Sydney, Limie, Santiago, New Delhi, Rzymie, Moskwie, Frankfurcie, Manchesterze, Oslo, Budapeszcie, wczoraj w Betlejem, a dziś w Leicester!












Prześlij zdjęcie, a wkrótce pocztą otrzymasz legitymację członka partii oraz tytuł ojca chrzestnego / matki chrzestnej najmniejszego wieżowca na świecie :)

Śmiech to zdrowie. Włącz się do zabawy już dziś! Więcej szczegółów na http://www.sadurski.com/Partia%20DH/wiezowce-partia-dobrego-humoru.htm.

Gorąco zapraszam również do wzięcia udziału w konkursie ogłoszonym przez Muzeum Emigracji w Gdyni. Konkurs nosi tytuł "Poznaj się na rodaku", a jego patronem jest Paweł Edmund Strzelecki -  pierwszy Polak, który odbył samotną podróż naukową dookoła świata. 

Cytując Muzeum Emigracji, poza Polską żyje blisko 20 milionów osób polskiego pochodzenia. Nietrudno więc natknąć się na rodaka będąc w Peru, Francji, Chinach czy Norwegii. Bohaterowie tych historii są wszędzie. Jeśli jesteś świadkiem poruszającej, zabawnej lub inspirującej historii Polaka na emigracji, opowiedz o tym. Pełny opis konkursu znajdziecie na oficjalnej stronie Muzeum Emigracji w Gdyni: http://muzeumemigracji.pl/nagroda-strzeleckiego/.

Konkurs jest otwarty, formularze zgłoszeniowe należy przesyłać do 10 stycznia 2014. Na autora najciekawszej relacji filmowej lub fotograficznej czeka nagroda pieniężna w wysokości 5,000zł. Pełny regulamin konkursu znajdziecie na oficjalnej stronie Muzeum Emigracji (nawiasem mówiąc całkiem przyjemna lektura): http://muzeumemigracji.pl/wp-content/uploads/2013/08/REGULAMIN-NAGRODY-STRZELECKIEGO.pdf

Jeszcze raz zapraszam do wzięcia udziału w konkursie. Trzymam kciuki. Sama też zabieram się do dzieła! 

Wednesday 16 October 2013

Część II: Może nadszedł już czas by pożegnać się z... naszą poważną miną? ಠ_ಠ

Ktoś mądry powiedział: "Jeśli chcesz walczyć ze swoimi wadami, najpierw przyznaj, że je masz".

Osobiście uważam, że duża cześć naszego narodowego wstydu, podatności na krytykę i niskiej samooceny ma swój początek w latach czterdziestych XX wieku. Ktokolwiek chciałby zrozumieć naszą złożoną naturę, musiałby zadać sobie trochę trudu i dowiedzieć się co działo się w Polsce na przełomie lat 1939-1981. “Sprawa honoru” napisana przez Lynne Olson lub "Boze igrzysko" Normana Davies'a wystarczą na początek.

Druga wojna światowa zniszczyła polska tożsamość - to nie podlega żadnym dyskusjom. Historia żądnego narodu, z tego okresu, nie jest tak pogruchotana jak nasza. Wojna pozostawiła nas w zgliszczach i bez inteligencji, którą bez względu na wiek i płeć wymordowano. Po latach w końcu odzyskaliśmy wolność, tylko po to, by dostać się w ręce komunistycznego reżimu. W sumie 42 lata opresji. Każdy się zgodzi, że to długi okres czasu. Nic więc dziwnego, że te wydarzenia odcisnęły swoje piętno na tożsamości Polaków i myślę, że pomimo upływu czasu, gdzieś w środku, nigdy do końca się z tym nie pogodziliśmy. 

Od zakończenia wojny minęło prawie 70 lat, jednak ani Polacy ani inne narody nie uświadomiły sobie, że Polacy potrzebują czasu na to, by znów poczuć się Polakami, by odkryć swoją polskość na nowo i pozwolić jej zacząć krążyć w naszych żyłach. Tymczasem nadal zmagamy się z pozostałościami z przeszłości - całą masą stereotypów i uprzedzeń:

  • Na Zachodzie bardzo często zarzuca się Polakom brak manier w kolejkach. Chyba nikogo nie zaskoczę pisząc, że stan wojny i komunistycznego reżimu to drastyczne i raczej niecodzienne sytuacje. Ktokolwiek przez 25 godzin stal w kolejce by dostać rolkę papieru toaletowego lub inny podstawowy produkt, zrozumie dlaczego Polacy bywają niecierpliwi w kolejkach. O ile wiele z tamtych zachowań może być usprawiedliwione okolicznościami, przedstawiciele młodego pokolenia pchający się w kolejkach nie mają niestety nic na swoja obronę. 
  • zazdrośni i krytyczni - jako, że przez tak długi czas cierpieliśmy niedostatek, teraz naturalnym jest dla nas pragnienie lepszego życia, takiego, w którym możemy doświadczyć odrobiny luksusu. Jednocześnie brak nam wewnętrznej siły, która pchnęła by nas do wyciągnięcia ręki po to, o czym marzymy. Zamknięte koło. Kiedy uwierzymy we własne siły i zaczniemy kierować swoim życiem, szybko uwolnimy się od destrukcyjnego myślenia. 
  • wielu Polaków spogląda na kraje Europy Zachodniej przez tzw różowe okulary. Ciągle wydaje nam się, że w takim dostatku musi żyć się po prostu lepiej. Porównujemy się i wypadamy blado. Problem nawet nie w tym, że nie warto się porównywać (zawsze znajda się lepsi). Sęk w tym, że nasze wyobrażenia o Zachodzie są często zbyt wybujałe. W rzeczywistości, to Polacy w wielu dziedzinach biją Zachód na głowę! Przy naszym znakomitym systemie edukacji, specjalistycznej obsłudze medycznej, całkiem niezłej infrastrukturze i głębokich tradycjach, pod względem kulturowym, intelektualnym i duchowym zostawiamy inne kraje daleko w tyle. 
  • niskie poczucie wartości i brak motywacji. Osobiście uważam, że w ostatnim czasie można zaobserwować specyficzny trend polegający na ciężkiej pracy pod presją bogatszych/bardziej znaczących. Nie przestawajmy ciężko pracować, ale nie pozwalajmy na wyzysk. Niech nasza ciężka praca procentuje na naszym własnym koncie. Wierzę w to, że przy naszej znanej w świecie pracowitości i silnemu charakterowi, wykorzystując własną wiedzę i umiejętności, jesteśmy w stanie zapewnić sobie przyzwoity standard życia!
  • chcielibyśmy w pełni cieszyć się życiem, jednak przy naszym obecnym nastawieniu jest to prawie niemożliwe. Nie przejmujmy się więc, tym co o nas mówią i myślą za granicą. Nie obrażajmy się też na tych, którzy tylko zle wyrażają się o naszym kraju. Większość z tych komentarzy bierze się zwyczajnie  z niedoinformowania lub wygłaszana jest przez tych, którzy nawet nie chcą się niczego dowiedzieć o Polsce. Prawda jest taka, że czasy się zmieniają, a my nie jesteśmy już tym krajem, jakim byliśmy w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Stąd, skojarzenia obcokrajowców Polski z kilometrowymi kolejkami po kiełbasę, trabantami i sowieckim systemem są mocno przestarzałe (co najmniej o 30 lat), a Ci, którzy ostatnio odwiedzili Polskę powiedzą jak mile ich zaskoczyła. 

Monday 14 October 2013

Część I: Może nadszedł już czas by pożegnać się z... naszą poważną miną? ಠ_ಠ

No to wytoczyłam cięższą artylerię...

Nic nigdy nie jest czarne lub białe. Podobnie jak nie ma tylko jednej wersji tej samej historii. 

Skłamałabym, gdybym napisała, że nie widzę z jak duża fala krytycyzmu Polacy zmagają się każdego dnia. Jednocześnie nie chciałabym ukrywać faktu, że w niektórych wypadkach nam też można wiele zarzucić. Osobiście jestem bardzo silnie związana z krajem i za Polakami zawsze będę stała murem. Niezależnie od okoliczności! Nie mniej jednak, są wciąż rzeczy, o których trzeba powiedzieć, by oddać sprawiedliwość i jednej i drugiej stronie.

Jakkolwiek dumnym narodem jesteśmy, nieustannie prześladuje nas poczucie niższości i niedowartościowania. Jakkolwiek, silni i nieugięci w walce o wolność, nadal czujemy, że bez końca musimy wszystkim dookoła udowadniać, że jesteśmy coś warci. Większość Polaków przebywających za granicą często próbuje pokazać swoją wyższość. Nie jest to jednak arogancja pozbawiona jakichkolwiek podstaw, raczej ciche wołanie o akceptację. 

Ludzie powiadają, że Polaka można poznać wszędzie. Nieważne czy są to ulice Londynu, Chicago czy innego miejsca na świecie. Niezależnie od szerokości geograficznej, będzie go zdradzał wyraz twarzy (czytaj: posępne spojrzenie). I nie mówię tu o poważnych minach ludzi, którzy faktycznie mając wiele na głowie, wyłączają się z otoczenia i błądzą myślami gdzieś daleko. Nie da się ukryć, że jest w naszej polskiej naturze coś takiego, co jątrzy od wewnątrz przeszkadzając nam żyć pełną piersią. Powszechnie wiadomo, że to twarze, a nie słowa najlepiej zdradzają stan duszy. 

A więc, skąd wzięła się ta nasza posępna mina? 
ಠ_ಠ

1. ogólnie, zbyt wiele naszego czasu pochłania rozmyślanie: "Jak wyglądam?", "jak to co robię oceniają inni?", "Co o mnie myślą? Mam nadzieje, że nic złego!". Ten prawdziwy strach przed odrzuceniem pozostaje ogromną przeszkodą na ścieżce do osobowego i narodowego wzrostu. I myślę, że jest to smycz, którą sami sobie nałożyliśmy. Duża większość z nas woli nie wychodzić przed szereg, by "niepotrzebnie" nie kierować na siebie ostrej fali krytyki. 

2. Czasem bywamy ogromnie srodzy w ocenie siebie i innych, pozbawiając tym samym siebie naturalnego prawa do popełnienia najmniejszego nawet błędu. A przecież nie ma ludzi nieomylnych. Tylko popełniając błędy, możemy się na nich uczyć. Jest to dość mocno związane z, może się to nam podobać lub nie, zazdrością i awersją do tych, którym się w życiu powiodło, albo inaczej, do tych, którzy znaleźli w sobie odwagę by odnieść sukces.

3. Skupianie się na tym co mamy, a nie kim jesteśmy zabiera dużo radości z życia Polaków

4. W wielu wypadkach, naprawdę przejmujemy się tym jak jesteśmy postrzegani przez inne narodowości. 
Jakikolwiek komentarz, obraźliwy lub nie, traktujemy śmiertelnie poważnie.

Czy brakuje nam luzu? Czy jesteśmy tak małowartościowi jak o sobie myślimy? Niech się powstrzymają od komentarzy Ci, którzy idąc na skróty wrzuc
ą ten wpis między inne bajki! To nie koniec naszej terapii narodowej :) jesteśmy dopiero na półmetku :) I wierzcie lub nie, naprawdę wcale nie jest tak źle, jakby mogło się wydawać :)) Jak każdy inny naród, mamy swoje "grzechy główne". Miejmy odwagę się do nich przyznać. Miejmy też chęć odsłonienia rozdziałów naszej historii, która poniekąd nas tak ukształtowała i odkryjmy w sobie lek na nasze narodowe bolączki. 

Ciekawi Was kiedy to wszystko się zaczęło? Ciąg dalszy w części drugiej....Już wkrótce na blogu!

Sunday 13 October 2013

Uczta ze szklaneczką śliwowicy...

Tak, są jeszcze na tym świecie miejsca, gdzie mieszkają prawdziwi czarodzieje domowego smaku. Można tu i dobrze zjeść i dobrze się napić, jeśli ktoś na tyle odważny :) Mowa o gminie Łącko znajdującej się tuż u wrót Małopolski. Magiczny zakątek Polski szczególnie polecany tym, którzy posiadają apetyt na to co w Polsce najsmaczniejsze.

To mała, niepozorna wioska, położona u stóp Gorców; zewsząd otoczona sadami jabłoni i śliwek węgierek, które wydają się być nieodłączną częścią krajobrazu tej miejscowości. Niewielu chyba spodziewałoby się tu zaznać zapomnianych smaków domowego masła, naturalnego miodu lub innych swojskich smakołyków wychodzących spod ręki mieszkańców Łącka, ale tak właśnie jest. 














Jeszcze raz dziękuję Kamilowi Bańkowskiemu, autorowi powyższych zdjęć za ich udostępnienie na tym blogu. Więcej fotografii autorstwa Kamila znajdziecie na jego oficjalnej stronie: www.irart.pl 

Mieszkańcy Kotliny Łąckiej słyną z pasteryzowania, suszenia, mrożenia i przetwarzania darów ziemi, jak również z destylowania lokalnego trunku znanego pod nazwą śliwowica łącka. Jak można przeczytać na etykiecie, śliwowica łącka "pędzona jest skrycie nocą w świetle księżyca; daje krzepę i krasi lica". Zawartość czystego alkoholu waha się między 70 a 90 % , trzeba mieć więc odwagę górali łąckich, by spróbować choć kieliszeczek :)Cytując lokalnych smakoszy, "jest bardzo rozgrzewająca, najlepiej smakuje zimą dodana do szklanki schłodzonej herbaty".

Okowita jest pędzona w Łącku od około XVII wieku i dzięki swoim właściwościom i charakterystycznym walorom smakowym zrobiła furorę zarówno w Polsce jak i poza jej granicami. Śliwowica nie jest alkoholem z rodzaju tych za 5 złotych. To aromatyczny trunek gatunkowy, produkowany z wielką pieczołowitością przez co tradycją jest już degustowanie się nim przy okazji uroczystości rodzinnych i spotkań z przyjaciółmi. Kieliszeczek przy obiedzie uświetni nawet najmniejszą okazję. 

Jeśli ktoś chciałby przekonać się jak smakuje, 200 mililitrowe butelki okowity łąckiej są już w sprzedaży w sklepie u pana Krzysztofa Mauera w Zabrzeży. Już niedługo na półce obok śliwowicy dołączy jeszcze 12 rodzajów tego wysokoprocentowego trunku a wśród nich: wiśniowica, porzecznica, malinowica, gruszkowica, agrestowica i każda inna -ica, jaka tylko przyjdzie Wam do głowy :)

Ci, którzy znają temat będą być może zainteresowani faktem, że śliwowicę łącką można w końcu kupić legalnie! Polecam ostatni artykuł, który znalazłam w "Sądeczaninie":
http://www.sadeczanin.info/wiadomosci,5/to-hit-sezonu-w-gminie-lacko-zalegalizowali-sliwowice,40021#.Ukh49dKmiOI

Friday 11 October 2013

Sezonowa i świeża, czyli słowo o polskiej kuchni

Kiedy słyszę, że cudzoziemiec chciałby spróbować naszej tradycyjnej, polskiej kuchni, od razu radzę - "Lepiej zapomnij o liczeniu kalorii!". Słyniemy przecież z zamiłowania do ciężkich, tłustych posiłków (ma być dużo, mięsnie najchętniej z dużą ilością ziemniaków, buraków ćwikłowych, korniszonów, kapusty, chleba, kiełbas i.... kieliszeczkiem wódki, który pomoże to wszystko przetrawić! :) I chociaż styl gotowania cały czas ewoluuje, prawdą jest, że nadal chętnie sięgamy po zupy, duże porcje mięsa i słodkie desery.  

Za granicą to pytanie spędza obcokrajowcom sen z powiek: "Jakim cudem przy takiej ilości pochłoniętych kalorii, cieszycie się szczupłym, jędrnym, pozbawionym cellulitu ciałkiem?" :) W czym więc tkwi nasz sekret?

Dość długo zastanawiałam się jak można by zdefiniować naszą kuchnię i myślę, że wszystko zawiera się w jednym słowie: sezonowość. Jako, że w polskim klimacie występują cztery regularne pory roku następujące po sobie  cyklicznie z przeplatającymi się falami upałów i mrozów, można śmiało stwierdzić, że klimat w dużym stopniu kształtuje nasze apetyty. Podczas upalnego lata w menu Polaków królują zupy i chłodniki przygotowane z sezonowych warzyw, koktajle owocowe i hektolitry napojów gazowanych. Natomiast w mroźne zimy, kiedy organizm domaga się rozgrzewającej energii, sięgamy po bardziej syte i kaloryczne posiłki w rozmiarze XL (ziemniak znowu rządzi!). Tym sposobem, by nie zamarznąć nabieramy ciałka zimą, by potem w naturalny sposób spalić zbędne kalorie w upalnym słońcu. Tak przynajmniej brzmi moja teoria :) 

Kolejną istotną cechą polskiej kuchni jest jej świeżość. Nieistotne jak duże i zapychające dania serwujemy, kiedy przygotowywane są one ze świeżych, naturalnych produktów dostarczanych przez lokalnych dostawców. Co ważne, w naszej polskiej kuchni w odróżnieniu od kuchni Zachodu, królują smaczne, domowe potrawy przygotowywane z dużą troską i pieczołowitością. Myślę, że kraje, gdzie je się szybko, głownie fastfoody i półprodukty ze sklepów, mogą nam pozazdrościć podejścia do gotowania i jedzenia.

Wednesday 9 October 2013

Nasza renesansowa perełka

A teraz o czymś zupełnie innym... Podczas mojego ostatniego wyjazdu wakacyjnego do Polski, odwiedziłam arystokratyczną rezydencję Potockich w Łańcucie. Chociaż to nie była moja pierwsza wizyta w tym miejscu, z pewnością jednak tym razem zrobiła na mnie największe wrażenie. Chyba  z wiekiem coraz bardziej docenia się ogromne znaczenie historii. I jakkolwiek nie brzmi to banalnie, tam właśnie uzmysłowiłam sobie, że nasza historia to coś więcej niż tylko stos zakurzonych książek w bibliotece. Rezydencja pałacowa w Łańcucie to obowiązkowy punkt wycieczek dla zwiedzających południowa-wschodnia część Polski. Zamek jest tak przepięknie zachowany, że niemal ma się uczucie, jakby czas stanął tu w miejscu.


Dla tych, którzy jeszcze tam nie byli, krotki wstęp.

Pałac Lubomirskich jest zdecydowanie jedną z najbardziej zachwycających rezydencji arystokratycznych, jakie możemy dziś podziwiać w Polsce. Z czego słynie? Miedzy innymi z rzadkiej i niezwykle interesującej kolekcji powozów konnych, pięknych ogrodów w stylu angielskim oraz luksusowych, szczęśliwie zachowanych wnętrz mieszkalnych znakomicie odzwierciedlających bogactwo epoki. Doskonałe wyczucie piękna oraz dbałość o każdy detal czuje się tu na każdym kroku.

Pierwotnie rezydencja miała charakter raczej obronny. Słynny w owym czasie architekt i budowniczy Giovanni Batista Falconi na polecenie Stanisława Lubomirskiego stworzył coś na kształt pałacu wewnątrz fortecy. Dopiero Izabela Lubomirska z Czartoryskich podjęła się przekształcenia tej surowej fortecy w przepiękny kompleks pałacowo-parkowy, który możemy dziś oglądać. To księżnej Lubomirskiej, posiadłość w Łańcucie zawdzięcza cały swój dzisiejszy splendor. To ona cały swój czas i pieniądze inwestowała w unowocześnianie wystroju wnętrz pałacu i liczne przebudowy zamku, po to by dorównywał on w każdym calu standardom innych wielkich europejskich dworów magnackich. I wierzcie lub nie, sprawiła się na medal!



Aż do drugiej wojny światowej rezydencja magnacka pozostawała jedną z najbardziej luksusowych rezydencji  w Europie kontynentalnej (magnaci mieli w pałacu nawet swój własny teatr, centralne ogrzewanie i sieć kanalizacji, co na ówczesne czasy było nie lada gratką). Na przestrzeni lat, pałac był wielokrotnie przebudowywany i modernizowany, jednak jego przeznaczenie zawsze pozostawało niezmienne - jako miejsce spotkań towarzyskich przedstawicieli słynnych rodów królewskich, arystokracji polskiej i zagranicznej oraz znanych dyplomatów. Potoccy, bardziej niż ktokolwiek inny, byli niestrudzeni w swych wysiłkach  na rzecz krzewienia kultury i promowania polskiej sztuki w każdej dziedzinie. Kontynuując zapoczątkowane przez Potockich tradycje, zamek po dziś dzień jest miejscem, gdzie bujnie kwitnie życie muzyczne i kulturalne. Odbywają się tu jedne z najbardziej prestiżowych wydarzeń : słynne muzykalia łańcuckie, konkursy i koncerty fortepianowe, koncerty orkiestr symfonicznych, wystawy sztuki i galerie fotografii.

Nie zamierzam pisać nic więcej.... Myślę, ze przysłowiową wisienkę na torcie powinniście zjeść sami! :) Mam nadzieję, że i tak nie muszę dodawać nic więcej - zdjęcia mówią same za siebie! Osobiście gorąco zachęcam do odwiedzenia Łańcuta; jestem przekonana, że się nie zawiedziecie.

PS. W cenie karnetu zwiedzamy pałac wraz z przepięknymi wnętrzami (niestety wewnątrz zamku robienie zdjęć jest zabronione), dwie oddzielne kolekcje pojazdów konnych, stary park w stylu angielskim, malownicze ogrody różane, oranżerię, storczykarnię, stajnie i wozownię. A wszystko za niecałe 38zł!


Praktyczne informacje:
  • Polecam wykupienie karnetu na zwiedzanie z przewodnikiem. To tylko dodatkowe 10zł, a ilość informacji i rzetelnie oddane tło historyczne - bezcenne!
  • Jako jedna z pierwszych instytucji, muzeum-zamek w Łańcucie przyłączył się do akcji "Muzeum za złotówkę" - szczegóły na stronie głównej muzeum. 
  • W wybranych okresach (w sezonie/poza sezonem) dni i godziny otwarcia oraz ceny biletów mogą ulegać zmianie. Wszystkie szczegóły znajdziecie na tej stronie: http://www.zamek-lancut.pl/en/Visiting
  • aby rozpocząć wirtualne zwiedzanie kliknij tutaj http://www.zamek-lancut.pl/en/CastleToday/VirtualTour
Jeśli chcesz się dowiedzieć więcej o muzeum zamkowym w Łańcucie:

Monday 7 October 2013

Nie ma czegoś takiego jak polskie poczucie humoru

W Anglii powiadają: "Nie ma czegoś takiego jak polskie poczucie humoru", a ja mówię: "Jest. Tylko odmienne od angielskiego". Pomimo tego, ze mieszkam tu już od prawie 6 lat, żaden angielski dowcip nie jest w stanie mnie rozbawić do łez. Na całe szczęście opracowałam technikę śmiania się w glos, nawet wtedy gdy w ogóle nie rozumiem żartu. To zawsze pozwala zachować przynajmniej odrobinę godności! :) Dla tych, którzy mają wątpliwości -  nie dlatego nie śmieję się z angielskich dowcipów, że brak mi poczucia humoru! Po prostu nieszczególnie mnie one bawią :) Myślę, że największą barierę w tym przypadku stanowi język. Z tego co się zorientowałam, Anglicy bardzo lubią zabawę słowami, dlatego też dowcipy tłumaczone dużo tracą na śmieszności. Serio, spróbujcie przetłumaczyć najzabawniejszy w świecie angielski żart, a on wciąż będzie brzmiał dziwnie! Założę się, że to samo czują Anglicy, kiedy to ja próbuję im sprzedać jakiś polski żart.

Tak czy inaczej, zadziwiające jest to, jak bardzo poczucie humoru powiązane jest z narodowością. To prawda, ze każda z kultur i narodowości śmieje się z czegoś innego. Dla przykładu, Francuzi - mistrzowie czarnego humoru, Anglicy z Monty Payton'em na czele - lubują się w humorze bardzo ironicznym, często ocierającym się o sarkazm, a Niemcy...- zgaduję, ale sądząc po ich poważnych minach, wydają się nie mieć poczucia humoru w ogóle (?).

Cała ta dyskusja o poczuciu humoru, może się wydawać niektórym kontrowersyjna, jako że, jak to z poczuciem humoru, jest to sprawa indywidualna. Mimo wszystko chciałam stworzyć krotką listę rzeczy, z których najczęściej śmieją się Polacy: 

1. Z tego  zaśmiewamy się dosłownie do rozpuku - politycy. Każdy kto chociaż raz w życiu widział transmisję z obrad rządu na żywo, wie, że to całkiem niezła komedia. Wszechobecny nonsens, słowne potyczki i ogólnie niegramatyczne wypowiedzi polityków stały się pożywką dla kabaretowych skeczy.

Korzenie polskich politycznych żartów sięgają do lat pięćdziesiątych, gdzie będąc pod rządami komunistów, Polacy zapoczątkowali je, by w ten sposób móc manifestować swoje niezadowolenie i krytykę wobec komunistycznego reżimu. Dzięki tym właśnie żartom, łatwiej było im poradzić sobie z presją i narastającą frustracją. Tak naprawdę, do tej pory żarty te pozostają w naszych rękach narzędziem do "rozprawiania się" z nieudolnymi politykami.

Powyższy  rysunek jest wykonany przez Janka Kozę i zostały umieszczone na tej stronie dzięki uprzejmości autora. Więcej rysunków satyrycznych autorstwa pana Jana znajdziecie na jego stronie: https://www.facebook.com/pages/Janek-Koza/182464885133893 

2. Bardzo często nabijamy się też z policjantów i ich głupoty. Stereotypowy polski policjant jest przytępy, prawie opóźniony w rozwoju. 

A oto kilka zabawnych dowcipów o policjantach jakie ostatnio zasłyszałam:

Rozmawia ze sobą dwóch policjantów:
- "Która godzina?"- pyta jeden.
Ten drugi spogląda na swój nowy zegarek firmy Casio. Wpatruje się w niego ze zmarszczonym czołem... 
- "To która jest godzina?" - pyta zniecierpliwiony ten drugi.
- "Zaczekaj chwilę. Nie jest tak łatwo podzielić 18 przez 32!"    (18:32)

Mam w zanadrzu jeszcze jeden:

Dwóch policjantów wraca radiowozem do domu i w pewnym momencie uderzają w drzewo.
Jeden mówi do drugiego - "Jeszcze nigdy tak szybko nie byliśmy  na miejscu zdarzenia!"

Więcej polskich dowcipów można znaleźć na stronie www.ale-dowcip.pl lub na facebooku: https://www.facebook.com/pages/ale-dowcippl/568966399829710?fref=ts

3. Sytuacje z życia codziennego często nas śmieszą, zwłaszcza wtedy, kiedy są zupełnie niedorzeczne.
Powyższy  rysunek jest wykonany przez Janka Kozę i zostały umieszczony na tej stronie dzięki uprzejmości autora. Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam! Więcej rysunków satyrycznych autorstwa pana Jana znajdziecie na jego stronie: https://www.facebook.com/pages/Janek-Koza/182464885133893 

4. Reprezentacja Polski w piłce nożnej, jako że zawsze pierwsi odpadamy z grupy...


Powyższy  rysunek jest wykonany przez Szczepana Sadurskiego i został umieszczony na tej stronie dzięki uprzejmości autora. Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam! Więcej rysunków satyrycznych autorstwa pana Szczepana znajdziecie na jego stronie: www.sadurski.com


PS. Z pewnością uwielbiamy się śmiać z innych, ale czy równie chętnie śmiejemy się sami z siebie?? Wszystkie komentarze mile widziane...

Sunday 6 October 2013

Nikt nie lubi być sądzony po pozorach

Pojawiła się w mojej głowie myśl sprawdzenia jak nas widzą za granicą, czyli w dużym uogólnieniu jakie stereotypy narodowe funkcjonują wśród obcokrajowców.
Na stronie http://www.thestudentroom.co.uk/showthread.php?t=1027097 znalazłam  mnóstwo komentarzy o nas Polakach (niektórzy, trzeba przyznać, mają wyostrzony zmysł obserwacji, a niektórych cechuje bezkompromisowa szczerość). Sami zobaczcie jak na pytanie “z czym kojarzy Ci się słowo Polacy” odpowiadali Brytyjczycy: 

"Niewykwalifikowani, bardzo pracowici ludzie, którzy pracują tu przez cale dnie za 1/3 wypłaty, którą pracodawcy musieli by wypłacić Anglikom”

"Rodzina mojego taty pochodzi z Polski, moja mama jest z Ukrainy. Zazwyczaj ludzie zakładająże kochamy wódkę, ogromne porcje zapychającego jedzenia, jesteśmy raczej małomówni, o bezceremonialnym poczuciu humoru,  a wyglądem przypominamy trochę zapuszczonego gangstera. Taa…”

"Bardzo pracowici a rodzina to nadrzędna wartość. Hipokryci, jeśli chodzi o religię. Pozbawieni manier, gdy stoją w kolejkach”

"bardzo religijni, trochę rasiści, dużo piją, mają zasady, bardzo pracowici ludzie, którym nie uda się sprzedać żadnej bajeczki, zwłaszcza kobietom. A kobiety są bardzo atrakcyjne. Zle reagują na słowo Rosjanie bądz Niemcy, ale to dość zrozumiałe”

"Wielu Brytyjczykow krytykuje Polaków, mówiąc, ze przyjeżdzają do ich kraju po to by pobierać tu zasiłki. Nic bardziej mylnego. Polacy pracują niezwykle cieżko i nawet gdyby każdy z tych Polaków został tu na stałe, nie było by w tym nic złego – są o wiele lepsi od wielu innych imigrantów, którzy chcą tu jedynie przyjechać i żyć na koszt państwa/pracować nielegalnie" 

I mój faworyt! "rybka po grecku" wciąż mnie rozbawia kiedy to czytam! :) 

"Mieszkałem z Polakami w Zachodnim Londynie przez 2 lata, prawie się ożeniłem z Polką! Nauczyłem się języka, zasiadałem wspólnie do Wigilii, słuchałem ich muzyki (oprócz Skaldow), jadłem ich jedzenie i moje obserwacje mogę zawrzeć w kilku punktach:

1 – Okrutnie pracowici ludzie, mam tu na myśli 14-sto godzinny dzień pracy, 7 dni w tygodniu i nie słyszałem żeby chociaż jeden z nich narzekał jak ciężko pracuje
2 – Są bardzo towarzyscy, szczególnie przy wódce, ktorą wynalezli!
3 – Są ogólnie dość religijni i większosć Polaków posiada gdzieś w domu albo modlitewnik albo zdjęcie papieża Jana Pawła II.
4 – raczej nie dopuszczają nikogo z zewnatrz, trzymają się w grupach. Często to ja padałem ofiarą dyskryminacji i braku zaufania Polaków względem Anglikó

5 – Z daleka można poznać polską parę na ulicy, ponieważ dziewczyna jest ładna, ma na sobie wygodne płaskie buty i torebkę z Primarka, a facet luzny dres i wygląda bezpretensjonalnie.
6 – produkują najpiękniejsze kobiety na świecie, np Kasia Cerekwicka :)

7 – Polki bardzo często lubią obracać zwykłżycie w totalną telenowelę. Kiedy sobie siedzisz spokojnie i myślisz, że  wszystko jest cacy, Twoja dziewczyna z Polski potrafi zamienić troszkę przypaloną rybkę po grecku w początek armagedonu.”

(więcej komentarzy po angielsku znajdziesz tutaj:  http://www.thestudentroom.co.uk/showthread.php?t=1027097).

Jestem Polką i przyznaję bez bicia, tak, jesteśmy bardzo pracowici, bardzo towarzyscy przy wódce, może rzeczywiscie niecierpliwi i niegrzeczni kiedy czekamy w kolejkach, a polskie kobiety lubią czasem trochę podramatyzować :) Ja osobiście uważam, ze Polaków cechuje głównie (i za to ich najbardziej cenię) niezwykła determinacja, fakt, ze prawie nigdy nie narzekają na ciężką pracę i chyba nie ma rzeczy, a w każdym razie, niewiele jest rzeczy, których nie poświecili by dla swoich rodzin. Myślę teżże jesteśmy naprawdę niespotykanie pomysłowi. Typowy Polak, powiedziałabym, to taki udomowiony McGyver, który za pomocą kawałka drucika jest w stanie naprawić Ci prawie każde urządzenie w domu :) To bardzo rzadka cecha w dzisiejszych czasach! Wątpię w to, że Niemiec czy Francuz byłby w stanie konkurować z naszymi mężczyznami w tej chlubnej kategorii! :)

Nie zgadzam się za to z teząże jesteśmy rasistami lub ignorantami. Jesteśmy przecież powszechnie znani ze swojej gościnności i przyjaznego nastawienia do wszystkich odwiedzajacych nasz kraj. Wiekszość mieszkanców posługuje się angielskim przynajmniej w stopniu komunikatywnym, co mniemam pozwala obcokrajowcom czuć się w nowej kulturze swobodnie, prawie jak u siebie w domu. Nie wiem gdzie to ma swój początek, ale bardzo chętnie uczymy cudzoziemców drobnych przekleństw po polsku... :)

Pogl
ądy religijne, polityczne czy moda są tak indywidualnymi sprawami, że wolałabym ich nie komentować.

Oczywiście, mam świadomośćże wśród Polaków (tak samo zresztą jak i wśród innych narodów), zdarzają się tacy, którzy pasują do stereotypowego obrazu. Nie mniej jednak myślę, ze giną oni w morzu tych, u których cechy indywidualne przeważaja nad stereotypowymi.