Kiedy słyszę, że
cudzoziemiec chciałby spróbować naszej tradycyjnej, polskiej kuchni, od razu
radzę - "Lepiej zapomnij o liczeniu kalorii!". Słyniemy przecież z
zamiłowania do ciężkich, tłustych posiłków (ma być dużo, mięsnie najchętniej z
dużą ilością ziemniaków, buraków ćwikłowych, korniszonów, kapusty, chleba,
kiełbas i.... kieliszeczkiem wódki, który pomoże to wszystko przetrawić! :) I
chociaż styl gotowania cały czas ewoluuje, prawdą jest, że nadal chętnie
sięgamy po zupy, duże porcje mięsa i słodkie desery.
Za granicą to pytanie spędza
obcokrajowcom sen z powiek: "Jakim cudem przy takiej ilości pochłoniętych
kalorii, cieszycie się szczupłym, jędrnym, pozbawionym cellulitu ciałkiem?"
:) W czym więc tkwi nasz sekret?
Dość długo zastanawiałam
się jak można by zdefiniować naszą kuchnię i myślę, że wszystko zawiera się w
jednym słowie: sezonowość. Jako, że w polskim klimacie występują cztery
regularne pory roku następujące po sobie cyklicznie z przeplatającymi się
falami upałów i mrozów, można śmiało stwierdzić, że klimat w dużym stopniu kształtuje
nasze apetyty. Podczas upalnego lata w menu Polaków królują
zupy i chłodniki przygotowane z sezonowych warzyw, koktajle owocowe i
hektolitry napojów gazowanych. Natomiast w mroźne zimy, kiedy organizm domaga
się rozgrzewającej energii, sięgamy po bardziej syte i kaloryczne posiłki w
rozmiarze XL (ziemniak znowu rządzi!). Tym sposobem, by nie zamarznąć nabieramy ciałka
zimą, by potem w naturalny sposób spalić zbędne kalorie w upalnym słońcu. Tak przynajmniej
brzmi moja teoria :)
Kolejną istotną cechą
polskiej kuchni jest jej świeżość. Nieistotne jak duże i zapychające dania serwujemy,
kiedy przygotowywane są one ze świeżych, naturalnych produktów dostarczanych
przez lokalnych dostawców. Co ważne, w naszej polskiej kuchni w odróżnieniu od kuchni Zachodu, królują smaczne, domowe potrawy przygotowywane z dużą troską i pieczołowitością.
Myślę, że kraje, gdzie je się szybko, głownie fastfoody i półprodukty ze
sklepów, mogą nam pozazdrościć podejścia do gotowania i jedzenia.
Dobrze powiedziane, i mimo góry kalorii nie zamieniłabym naszej polskiej kuchni na żadną inną. Lubię inne kuchnie: chińską, włoską czy francuską ale od świeta, natomiast nic nie zastąpi naszego schabowego czy rosołu na codzień.
ReplyDeletetak jest :)
ReplyDelete