No to wytoczyłam
cięższą artylerię...
Nic nigdy nie jest czarne lub białe. Podobnie jak nie ma tylko jednej wersji tej samej historii.
Skłamałabym, gdybym
napisała, że nie widzę z jak duża fala krytycyzmu Polacy zmagają się każdego
dnia. Jednocześnie nie chciałabym ukrywać faktu, że w niektórych wypadkach nam
też można wiele zarzucić. Osobiście jestem bardzo silnie związana z krajem
i za
Polakami zawsze będę stała murem. Niezależnie od
okoliczności! Nie mniej jednak, są wciąż rzeczy, o których
trzeba powiedzieć, by oddać sprawiedliwość i jednej i drugiej stronie.
Jakkolwiek
dumnym narodem jesteśmy, nieustannie prześladuje nas poczucie niższości i niedowartościowania.
Jakkolwiek, silni i nieugięci w walce o wolność, nadal czujemy, że bez końca
musimy wszystkim dookoła udowadniać, że jesteśmy coś warci. Większość Polaków przebywających
za granicą często próbuje pokazać swoją wyższość. Nie jest to jednak arogancja
pozbawiona jakichkolwiek podstaw, raczej ciche wołanie o akceptację.
Ludzie
powiadają, że Polaka można poznać wszędzie. Nieważne czy są to ulice Londynu,
Chicago czy innego miejsca na świecie. Niezależnie od szerokości geograficznej,
będzie go zdradzał wyraz twarzy (czytaj: posępne spojrzenie). I nie mówię tu o
poważnych minach ludzi, którzy faktycznie mając wiele na głowie, wyłączają się
z otoczenia i błądzą myślami gdzieś daleko. Nie da się ukryć, że jest w naszej
polskiej naturze coś takiego, co jątrzy od wewnątrz przeszkadzając
nam żyć pełną piersią. Powszechnie wiadomo, że to twarze, a nie słowa najlepiej
zdradzają stan duszy.
A więc, skąd wzięła się ta nasza posępna mina? ಠ_ಠ
1. ogólnie, zbyt wiele naszego czasu pochłania rozmyślanie: "Jak wyglądam?", "jak to co robię oceniają inni?", "Co o mnie myślą? Mam nadzieje, że nic złego!". Ten prawdziwy strach przed odrzuceniem pozostaje ogromną przeszkodą na ścieżce do osobowego i narodowego wzrostu. I myślę, że jest to smycz, którą sami sobie nałożyliśmy. Duża większość z nas woli nie wychodzić przed szereg, by "niepotrzebnie" nie kierować na siebie ostrej fali krytyki.
2. Czasem bywamy ogromnie srodzy w ocenie siebie i innych, pozbawiając tym samym siebie naturalnego prawa do popełnienia najmniejszego nawet błędu. A przecież nie ma ludzi nieomylnych. Tylko popełniając błędy, możemy się na nich uczyć. Jest to dość mocno związane z, może się to nam podobać lub nie, zazdrością i awersją do tych, którym się w życiu powiodło, albo inaczej, do tych, którzy znaleźli w sobie odwagę by odnieść sukces.
3. Skupianie się na tym co mamy, a nie kim jesteśmy zabiera dużo radości z życia Polaków
4. W wielu wypadkach, naprawdę przejmujemy się tym jak jesteśmy postrzegani przez inne narodowości. Jakikolwiek komentarz, obraźliwy lub nie, traktujemy śmiertelnie poważnie.
Czy brakuje nam luzu? Czy jesteśmy tak małowartościowi jak o sobie myślimy? Niech się powstrzymają od komentarzy Ci, którzy idąc na skróty wrzucą ten wpis między inne bajki! To nie koniec naszej terapii narodowej :) jesteśmy dopiero na półmetku :) I wierzcie lub nie, naprawdę wcale nie jest tak źle, jakby mogło się wydawać :)) Jak każdy inny naród, mamy swoje "grzechy główne". Miejmy odwagę się do nich przyznać. Miejmy też chęć odsłonienia rozdziałów naszej historii, która poniekąd nas tak ukształtowała i odkryjmy w sobie lek na nasze narodowe bolączki.
Ciekawi
Was kiedy to wszystko się zaczęło? Ciąg dalszy w części drugiej....Już wkrótce
na blogu!
No comments:
Post a Comment